Z Warszawy wyruszyłyśmy o 6 rano (!). Zabójcza pora ale, teraz, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć: ‘warto było’. Pierwszy przystanek : Kruszwica i wspinaczka na Mysią Wieżę a stamtąd można było podziwiać panoramę miasteczka i okolic oraz jezioro Gopło o ciekawym, zielonym kolorze. Jedna uczestniczka wycieczki policzyła schody w wieży : 96 kamiennych i 121 drewnianych. Ja skupiłam się na ekspozycjach po drodze na szczyt. Nie wiedziałam, że pod Mysią Wieżą znajduje się czakram pomocniczy. Oczywiście wiecie co to czakram i nie będę się rozpisywała. Chciałam być tam jak najdłużej, by poddać się cudownemu, uzdrawiającemu działaniu. Załączam link, gdyby ktoś chciał przeczytać sobie legendę o Popielu i dlaczego wieża - mysią nazywa się. http://dziedzictwo.ekai.pl/text.show?id=1156
Następny przystanek – Strzelno. Znajdują się tutaj unikatowe i jedne z najstarszych zabytków naszej kultury. Kościół Św.Trójcy i Najświętszej Marii Panny z XII w. a w nim kolumny romańskie z płaskorzeźbami – na jednej wady ludzkie a na drugiej cnoty. Kolumny do niedawna były zamurowane i stanowiły zwykłe prostokątne filary. W całej Europie oprócz strzelińskich zachowały się romańskie kolumny z płaskorzeźbami jedynie w Hiszpanii. Innym ciekawym i unikatowym zabytkiem są konfesjonał, oryginalnie malowany (dopiero niedawno zdjęto warstwę brązowej farby zakrywającej kolorowe malowidła i napisy, co niespotykane w religijnych freskach,napisy w języku polskim, a nie łacińskim) oraz malowidła o tematyce religijnej. I jeszcze jedna, bardzo ciekawa sprawa – w Strzelnie we wszystkich, dwóch, świątyniach jest 1056 relikwii (z tą najważniejszą – relikwią Świętego Krzyża), co plasuje to niewielkie miasteczko na drugim, po Krakowie (gdzie świątyń mamy ponad 100!) miejscu . Na uwagę zasługuje również sklepienie palmowe nader rzadkie w średniowieczu zwłaszcza. Tą drugą światynią jest rotunda Św.Prokopa, romańska budowla zbudowana na planie koła w 1133 roku. Jak solidne są mury z kamiennych, granitowych ciosów (o grubości 2 metrów) przekonano się podczas II wojny światowej, kiedy to Niemcy, wycofując się, wysadzili rotundę w powietrze lecz udało im się zniszczyć kopułę i wyposażenie natomiast mury jak stały tak stoją, od prawie 1000 lat!!!! Świątynię tę wielokrotnie odwiedzał Władysław Jagiełło (7 razy) oraz Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki. Kolejnym etapem naszej wycieczki był Ostrów Lednicki – jedno z najważniejszych dla historii Polski miejsc, pamiętające Mieszka I i Bolesława Chrobrego, którzy do dzisiaj witają przypływających na wyspę gości. Badania archeologiczne tego terenu i wszystkie odkryte budowle zawdzięczamy hrabiemu Edwardowi Raczyńskiemu (inicjatorowi prac na tym terenie), całym sercem oddanemu sprawom Polski a niesłusznie oskarżonemu o malwersacje finansowe przy budowie Złotej Kaplicy Królów Polski (Mieszka I i Bolesława Chrobrego) w Katedrze Poznańskiej. Wyspę otacza piękne jezioro Lednica, w którym na wiosnę można spotkać raki (świadczy to o wysokiej czystości wody). Drugi dzień wycieczki zaczął się od Ostrowa Tumskiego – kolebki państwa polskiego – gród książęcy datowany na 968 r. Rynek w Poznaniu z Ratuszem, pręgierzem – kompletnie obecnie nie wykorzystanym, a niejeden na niego zasłużył, Fara Poznańska z przepięknymi organami. W południe pokazały się koziołki i zaprezentowały swój spektakl. Z Poznania pojechaliśmy do Rogalina z Pałacem Raczyńskich i wielkim otaczającym go parkiem. W tym to właśnie parku rosną jedne z najstarszych dębów: Lech, Czech i Rus. Troszkę Czech już usechł i chyba nie da się go uratować. Jednak Lech i Rus mają się dobrze. Ród Raczyńskich wiele dobrego zdziałał dla Wielkopolski (przez to dla Polski również) – stworzył ogromne księgozbiory (będące podwaliną Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu) i galerie malarstwa dużym stopniu złupione w czasie wojen. Jednak na ostatnich potomkach męskich (Roger i Edward) zakończył panowanie w Rogalinie. Edward Raczyński, prawnuk wspomnianego już hrabiego, był prezydentem RP na uchodźstwie: on m.in. przedstawił aliantom szczegółowy raport o holokauście, redagował oświadczenie rządu po odkryciu grobów w Katyniu i wysłał prośbę do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o wyjaśnienie zbrodni. W przededniu swoich 100-nych urodzin przekazał cały swój majątek rodowy Polakom: „Przekazując narodowi te zbiory — stwierdził Raczyński — miałem na względzie potrzeby kraju, który utracił tak wiele dóbr kultury; chciałem także utrwalić pamięć o mym ojcu, który był twórcą tych zbiorów”. Zamieszczam fotografię rękopisu modlitwy, którą Edward Raczyński odmawiał ze swoją matką i napisał ją dla swoich córek. Z Rogalina udaliśmy się do Kórnika – którego wnętrza kryją przecudne dzieła wykonane z różnego rodzaju drewna: piękne posadzki, meble – stół wykonany z sęków i korzonków. Trochę zdziwiłam się gdy w pewnych komnatach zobaczyłam orientalne stylizacje. Skąd się tu wzięły i dlaczego? I oto wyjaśnienie: otóż kolejny właściciel Tytus Działyński w ten sposób okazał wdzięczność Turcji, która jako jedyny kraj nie uznała rozbioru Polski. Zresztą wszystkie walory zamku pięknie przedstawia ten pokaz slajdów. http://www.tadeusz.lominski.com.pl/prezentacje/Kornik_(TL).pps Strasznie służba zamkowa pilnowała nas, by nie robić zdjęć (no cóż, marketing działa, chcesz robić zdjęcia - wykup dodatkowy bilet albo kup folder). W otaczającym zamek parku (nazywają go Arboretum – ze względu na bogatą zawartość ponad 3000 gatunków drzew i krzewów z całego świata). Z powodu burzy z piorunami, która niespodziewanie nadeszła, niestety parku nie obejrzałyśmy. Skoczyłam szybciutko tylko obejrzeć to dziwo, bo tu właśnie, rosną na wierzbie gruszki. Widziałam, ale gruszki ktoś zerwał. Grusza wierzbolistna, to małe niepozorne drzewko, chyba nawet jeszcze ni owocowało w ogóle J. Ale jest! Ostatni etap naszej wycieczki to Biskupin i pobliska Wenecja z muzeum lokomotyw. W Biskupinie akurat odbywał się Jarmark – straganów z dobrem wszelakim było co niemiara. Pokazy walk rycerzy, warsztaty: lepienia naczyń z gliny, pisma starodawnego, ozdób z bursztynów, nici, metaloplastyki. Pradawni mieszkańcy tych terenów nie budowali osobnych chat a takie ‘szeregowce’ z osobnymi wejściami. Niemcy próbowali dowieść, że jest to prastara osada germańska. Jednak ani Niemcom ani Polakom nie udało się dowieść nic poza to, że była to osada prastarych mieszkańców tych ziem, sprzed jakichkolwiek podziałów narodowościowych. W przepięknym miejscu mieliśmy zakwaterowanie – Dymaczewo koło Mosiny nad jeziorem Dymaczewskim. Gdybym miała więcej czasu to popływałabym sobie.