Zawsze byłam przekonana o tym, że nic nie pokona oryginalnego wykonania. Twórca wiedział co i jak ma zagrać, zaśpiewać. On to stworzył i zrobił to w zamierzony i właściwy sposób. I tak jest... w bardzo wielu przypadkach, że te powtórne wykonania nie są w stanie pokonać przepięknego oryginału. Jednak ostatnio znalazłam kilka przypadków obalających moje dotychczasowe przekonanie. Być może początkowa interpretacja uboższa była instrumentalnie, odbiegała stylowi (współczesnemu), który jest mi bliższy. Być może to, że pierwszy usłyszałam cover i ten polubiłam tą pierwszą miłością a oryginał usłyszany w drugiej kolejności już nie potrafił zmienić moich uczuć. A jakie są Wasze opinie. Bardziej lubicie oryginały czy covery albo modne ostatnio remixy?
Właśnie ten remix moving me more than original version :)
Jednak w przypadku "May way" (pomijając francuski pierwowzór "comme d'habitude" Claude'a François) uważam, że wersja, którą we współpracy z Paul'em Anka zinterpretował Frank Sinatra jest mistrzostwem świata
A inny utwór - 'Joelene' wylansowany przez Dolly Parton doczekał się grubo ponad 20 coverów i sama nie wiem czy wolę wersję White Stripes czy Miley Cyrus
Grzebiąc w czeluściach internetowych odnalazłam również wersję oryginalną autorstwa Anne Bredon do genialnego covera wykonanego przez Led Zeppelin 'Babe, "I'm gonna leave You" aż nie do uwierzenia co Plan i Page zrobili z tym folkowym utworem
I już ostatni przykład cover 'Imagine' Johna Lennona, przyznam, bardzo ciekawie wykonany przez A Perfect Circle i z pewnością bliższy pokoleniu milenialsów. Ja jednak wolę wersję Johna Lennona.